Ile razy w życiu kobieta musi powiedzieć słynne "rozmiar nie ma
znaczenia"? Pal licho jeśli pada to z ust mężczyzny (chociaż jest to, jak sądzę,
strasznie żenujące), gorzej, jak musi powtarzać to samej sobie uprawiając z
kimś seks (w trakcie, tuż przed albo tuż po). Co to znaczy mały?
Google twierdzi, że "normalny" penis ma od 12,8 do 14,5 cm (w
stanie pobudzenia). Przeraziła mnie ta dokładność co do milimetra. Nie daj Boże
krzywo przyłożysz linijke i klops. Zresztą milimetr tu, milimetr tam i z 15 cm
robi się 10... Z uwagi na to, że klasyczna wagina ma ponoć (zastanawiam się,
jak to sprawdzić?) 6-8 cm, powinno wszystkiego starczyć (z łechtaczką na
zewnątrz to już w ogóle)... Jeśli jednak powtarzasz sobie "że TO nie ma
znaczenia" to coś jest na rzeczy.
Z moich pobieżnych obserwacji i konsultacji z B. wynika, że są
dwa gatunki "mniejszych" mężczyzn:
- Mężczyzna, który wie, że ma małego penisa.
Niech żyje samoświadomość i szatnie koedukacyjne na basenach! Niestety w
tym wypadku samoświadomość zwykle prowadzi do tego, że chłopcu wydaje się, że
jak będzie "dzikim zwierzęciem" to dziewczyna nie zauważy braku kilku
centymetrów tu i ówdzie. Szarpią, gryzą, jęczą (oczekując takiego samego
akustycznego zaangażowania partnerki), a co gorsze pytają (retorycznie): Dobrze
ci było (?) - znak zapytania w nawiasie, bo dla niego to oczywiste, że dobrze (to tak jakby chcieli po wszystkim powiedzieć całemu światu: "Ha! Mały jest lepszy niż duży!")
- Mężczyzna, który nie wie, że ma małego penisa.
Nie wie, nie chce wiedzieć, albo od czasów podstawówki miał zwolnienie z
basenu i myśli, że w filmach porno wstrzykuje się botoks w penisy (coś się
wstrzykuję to fakt, ale to chyba nie botoks...). Jest w łóżku normalny... a tobie po wszystkim chce się płakać. Tak tak, chce ci się płakać,
bo czujesz się jak ostatnia dziwka - on jest miły, dobry, robi ci śniadania, a
ty myślisz o tym, żeby go rzucić z powodu penisa! Najgorsi są faceci z małymi
penisami i wielkimi sercami - najgorsza kombinacja ever, nie-do-rzucenia.
Czy nie ma w takim razie ratunku i powinno się kogoś rzucić z powodu
penisa? (nawet jeśli jest kochany, kupuje kwiaty i zaskarbił sobie sympatię
babci?). Raz spotykałam się z panem A., który był w grupie pierwszej. Nie było
źle, ale... szczęśliwie rozstaliśmy się z powodu "niedopasowania
charakterów" a nie "niedopasowania organów płciowych". On
natomiast jest teraz w szczęśliwym, długim związku i, jak sądzę, uprawia seks.
Może w takim razie to ja byłam "za duża"? Może nie ma "za małego" i "za dużego", jest tylko subiektywnie "nie taki"?
Sof.
No comments:
Post a Comment