Thursday, February 13, 2014

Walentynkowe show

Osobiście nie lubię walentynek. Abstrahując o tego, że amerykańskie święto, że komercjalizacja, macdonaldyzacja i całe zło tego świata, to zwyczajnie denerwuje mnie "przymus" miłości... i zapchane restauracje. Niemniej jednak daję się porwać miłosnej fali... 

Najgorsze walentynki: jesteśmy pokłóceni z Panem M.- wojna na noże, generalnie związkowa apokalipsa. A on, jak gdyby nigdy nic, przynosi jedna czerwoną różę z bazarku, po czym wkłada domowe dresy i gra na kompie... 

Najśmieszniejsze walentynki: poszliśmy z Panem A. do McDonaldsa - miało być dla żartu: balony, happy meal, gimnazjalne randki na około. Było super, ale jak przyszliśmy do domu, objedzeni po uszy, nie mieliśmy siły na romantyczny seks. Poszliśmy spać... jak w gimnazjum.

Najmutniejsze walentynki: spędzone samotnie w... Paryżu. 

Najmilsze walentynki: rok temu. Zupełnie niespodziewany drobiazg od Pana J. (a musicie wiedzieć, że Pan J. i prezenty nie chodza parami ;)). Do tego przemiłe "ty sobie poleż, a ja zrobię obiad". Potem wspólne oglądanie filmów, przytulanki i takie tam.

A co z walentynkowym seksem? Nigdy nie kupiłam nic specjalnie na walentynki, ale w tym roku wyciągnę dawno nie używany (Pan J. już pewnie o nim zapomniał) koronkowy szlafroczek. Myślę, że taka "okazja" to dobry moment na zrobienie czegoś, co zawsze chciałaś zaproponować, ale jakoś nie było kiedy... Sądzę, że to akurat nie jest dobry moment na np. pierwszą przygodę z sexem analnym, ale wypróbowanie nowej pozycji albo niespodziewana modyfkacja przy seksie oralnym, czemu nie? Moja propozycja na te walentynki - odwrócony jeździec! Odkrycie ostatnich tygodni. Pan J. zachwycony widokiem, poza tym bardzo opóźnia to u niego wytrysk, więc dobrze działa, gdy chce się długiego, namiętnego seksu - a chyba o to w seksie walentynkowym chodzi ;) 

Czy trzeba robić coś super? Kino, kolacja, wycieczka? Moim zdaniem - nie. Kupowanie misiów, pierścionków, poduszeczek - to miłe, ale nie ma co się zatracać w takich głupotach. Sądzę, że porządny chłopak doceni to, że nie masz luz i dystans, że się nie spinasz na myśl o walentynkach... Poza tym sama zaoszczędzisz sobie nerwów, a on będzie zachwycony, że wreszcie ktoś dostrzega jego, a nie czerwone balony w kształcie serduszek.

source: http://idontwantsex.tumblr.com/


P.S.Moje plany na ten rok:
- 13.02 - sushi. Przedwalentynkowe obżarstwo. 14.02 i tak nie będzie miejsc, więc czemu nie najeść się pyszności przed wszystkimi?
- 14.02 - popcorn, kino "domowe" (w normalnym są takie tłumy...). Podejrzewam, że skończy się na oglądaniu wszystkich części "Kac Vegas". Poza tym kocyk, winko, przytulanie i miłe słówka - czyli to, co zawsze tylko w większym natężeniu. Potem seks... O ile wcześniej nie zaśniemy:D

No comments:

Post a Comment